<<< Dane tekstu >>>
Autor Leopold Staff
Tytuł Smutek
Pochodzenie Sny o potędze
Data wydania 1909
Wydawnictwo Księgarnia Polska B. Połonieckiego / E. Wende i Spółka
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Lwów, Warszawa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały cykl
Cały tomik
Indeks stron

[ 35 ]SMUTEK.

Znużone zmierzchy, świateł łkające agonią,
Przykryły oczy moje bladą szarą dłonią,
Otulają mnie ciszą znieczulenia mglistą
I dają takie tkliwe i miękkie pieszczenia,
Jak kochanka śmiertelnie chora, gdy wśród drżenia
Spragnionych ust przeczuwa rozłąkę wieczystą.

Martwa pustka i ciemne chmury, gdzie wzrok sięga.
Wszystko się we mnie wali, zmierzcha i rozprzęga...
Czy to niemoc jesienna, beznadziejna, starcza
Osłabłe skrzydła moje ołowiem obarcza?
Czy to już starość po mnie przyszła?... Już?... Tak
 wcześnie ?...
Kiedy przyszła?... Gdym przestał czuwać?... Kiedy?...
 We śnie?...
Wszystko tak dziwnie inne, takie odmienione...
Prawdą-li to, żem niegdyś marzył sny szalone?
Rojenia me płomienne, zuchwałe, niesforne
Ktoś pognębił, podeptał, aż padły pokorne,
Złamane na kolana i szatę pokutną
Przywdziały i odeszły gdzieś w dal... Jak mi smutno...

Jak wszystko odmienione... Przystań morskich szlaków
Bezbrzeżnych — pełna smutnych, pobladłych rybaków,

[ 36 ]

Którzy na brzegu płaczą pereł zaginionych.
Nie widzę niecierpliwych łodzi burz spragnionych,
Rwących się wichrem żagli na grzmiące odmęty
Z płomieniem żądzy zwycięstw, z łon męskich po-
 czętej...
Na skrajach lasów ludzie stanęli bezradnie
Z głowami zwieszonemi na piersi bezwładnie;
Przestali wierzyć sercu i tęsknoty marom,
Nie roją, o wydarciu skarbów leśnym jarom...
Słychać poddańcze pieśni otroków bożyszcza,
Co wieże dumnej pychy zamienili w zgliszcza:
W proch i popiół pokory i w swych świątyń ciemni
Padli na twarz struchlali, ugięci, nikczemni!...
Kędyż butna przechwałka śmiałków, którzy drogom
Ludnym wieszcza, że idą ogień wykraść bogom?...
Ujścia rzek lecą, w morze wśród głuchego łkania...
Beznadziejnymi jęki wiecznego konania
Zawodzi ciemna rozpacz i smutek bezkresny
Rozpłakanych delt rzecznych, mrących wśród bolesnej
Skargi fal w morzu...
 Wszędzie kres...
 Kędyż kraina
Ożywczych źródeł, która odradza, poczyna?...
Padły odwiecznie stare, tysiącletnie bory...
Na kłodach drzew zwalonych dzikimi topory
Siadły wichry, jak mnichy ponure przy marach
I grają na zrąbanych drzew uschłych konarach
Posępną pieśń ginących, zmierzchających czasów,
Żałobną pieśń konania starych puszcz i lasów...

[ 37 ]

Wszystko tak odmienione, inne... Jak mi smutno...
Wszystko zmierzcha i gaśnie i w gruz się roztrąca...
Ktoś idzie... Żałobnicy niosą czarne płótno...
Całun mi niesie trwoga i troska trująca...
Czy to już koniec?... Koniec wszystkiego?... Ktoś
 płacze...
Cicho! Cicho!... Kto płacze?... Za mną?... Czy na-
 demną?...
Czy płacze, że już koniec?... Nie widzę nic... ciemno...
Gdzieś w zwalonych ruinach puhają puchacze....
Nadchodzi czarna, głucha noc...




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false