Pieśni szaleńca/całość

<<< Dane tekstu >>>
Autor Leopold Staff
Tytuł Pieśni szaleńca
Pochodzenie Dzień duszy
Data wydania 1908
Wydawnictwo Księgarnia Polska B. Połonieckiego / E. Wende i Spółka
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Lwów, Warszawa
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cały tomik
Indeks stron

[ 29 ]PIEŚNI SZALEŃCA



[ 31 ]PRZEDWCZEŚNIE.



Nie zwierzę swego miecza ramionom szaleńca,
By nie stał się narzędziem człowieczej męczarni...
Nie rzucę w ognia żary wątłego róż wieńca,
Bo blade kwiaty żyją pieszczotą cieplarni...

Niech się, o duszo moja, twój płacz nie użala...
Kocham szalonych, lecz im odbieram miecz ostry...
Kocham ogień, choć strzechy swą pożogą spala,
Ale całować żary wzbraniam ustom siostry...

Miecz krwią się nie nasyci, gdy jedną pierś zmoże...
A wytoczyć ocean krwi, my dziś pospołu
Za słabi jeszcze... Kwiecie me w płomieniach zgorze,
A czem dla ich łakomej żądzy garść popiołu?...

Nie dam ci, duszo, swojej myśli obosiecznej
I żarom twoim nie dam swych wątłych snów wieńca...
Nie rzucę kwiatów w ogni twych szał niebezpieczny
I nie powierzę miecza ramionom szaleńca...



[ 32 ]PRAWDA.



Śmiałem się za kochanki swej idąc pogrzebem,
A płakałem, jarmarcznych błaznów widzqc skoki...
Zabiłem dziecko, które darzyło mnie chlebem,
A zbójcy umknąć z kaźni pomogłem głębokiej...

Wśród strasznej nocy blady zgasiłem kaganek,
Chctąc poznać tajnie, które kryje mroków głusza,
A zaświeciłem świecę w jasny złoty ranek,
Bo samej siebie znaleźć nie mogła ma dusza...

A wyście mnie szaleńcem nazwali i w chacie
Zamknęli ciemnej, ręce włożywszy w okowy...
O, czemuż mi szalonym być nie pozwalacie?...
Wszakże ja nie złorzeczę nikomu, że zdrowy...

Tajnia życia wam inne, jak mnie, słowa zwierza,
Lecz łudzi wszystkich... Mnie ni wam swojej prawdziwej
Treści nie zdradza... Czemuż więc wasz gniew uderza
Szaleństwo moje? Wszakżem ja zdrowym nie krzywy...



[ 33 ]CHWILA.



Oblubienica ślubną zdejmuje zasłonę,
Czeka na pocałunek mój i obietnicę
Pieszczot... O, że mi w takiej chwili przeznaczone
Wprowadzić sny dziewicze w małżeńską łożnicę!

O, w takiej chwili witać mam oblubienicę!...
Oto zdejmuje białą swą zasłonę ślubną
I czeka, abym z siebie zrzucił tajemnicę...
Na Boga! Powstrzymajcie chwilę dla niej zgubną!

Oblubienica ślubną zdejmuje zasłonę...
O, pomóżcie mi z ramion zdjąć mój kir! Jak trudno!
Zda się, że zrósł się ze mną... Jam rany czerwone
Skrywał nim... Z grzechów zszyłem tę szatę ułudną.

Chwila nadchodzi... Witać mam oblubienicę...
Na Boga! Powstrzymajcie chwilę dla niej zgubną!
Ona skona ujrzawszy duszę-upiorzycę!...
...Oblubienica zrzuca swą zasłonę ślubną...



[ 34 ]MIŁOŚĆ.



Pójdziem, kochanko, razem w życie pełne grozy,
Bo nas nierozerwalna złączyła obroża.
Lecz ty wiedzieć nie będziesz, że kryję powrozy
Na ciebie, a ja w dłoni twej nie ujrzę noża.

Pójdziem pewni, że dusze wybrały się młode
I wolne... Nie przeczuje nasza myśl bezwiedna,
Że ja groźbą powrozów ze sobą cię wiodę
I że mnie z tobą noża grożący cios jedna.

Na Boga! Byle tylko nie milczeć ni chwilę!...
Mówmy o kwiatach, gwiazdy wplatajmy w słów wieńce,
Bo gdy milczym, myśl nasza grzebie pilnie w pyle
I jak szpieg przenikliwy patrzy nam na ręce...

Byle nie milczeć!... Przejdziem życie nieświadomi,
Że nas strach i nienawiść łączy, jak obroża...
Ty nie przeczujesz, że cię lęk powrozów gromi,
Ani ja nie przeczuję w twojej dłoni noża...



[ 35 ]SZCZĘŚCIE.



Nie będę pił już nigdy wody z swojej studni...
Niegdyś chłodziła spiekłe gorączką me usta...
Nie będę pił z niej nigdy... Nie przeto że pusta...
Trup siny leży na dnie mojej chłodnej studni...

Nie będę nigdy więcej nocował w swej chacie...
Gdym ją opuszczał wczoraj, został w niej ktoś drogi...
Teraz strach mi zabrania powrócić w te progi...
Dzisiaj w nocy śmierć w mojej nocowała chacie...

Chodziłem spraszać druhów swych w szacie odświętnej
Na swe wesele, choć mnie samemu najtrudniej
Było wierzyć, że szczęściem mój dom się zaludni...
Nie wierzyłem, choć w szacie-m ich spraszał odświętnej.

Bo w głąb otchłannych bezdni nawet wśród południ
Złotych nie wpada słońce w blasków majestacie...
Dzisiaj w nocy śmierć w mojej nocowała chacie...
Trup siny leży na dnie mojej chłodnej studni...



[ 36 ]UROKI.



Dziwnie się coś popsuło w moim ciemnym młynie,
Że mi najzdrowsze zboże mle na popiół szary,
Odkąd zboże me idzie na chleby dziewczynie,
Którą omija nawet pies-włóczęga stary.

Krzyczano, że się tarza w plugawej rozpuście!...
Cóż jam winien, żem musiał ukochać wszeteczną?
Matka ma zmarła z żalu... O ludzie, odpuśćcie!...
Wszyscy pomrzemy... Daj jej, Panie, światłość wieczną.

O dziwne, że mi młyn mój tylko popiół sypie,
A głód mój i dziewczyny mej płacz woła chleba!...
Ostatni kęs spożyłem na swej matki stypie...
Snać klątwę na stodoły me rzuciły nieba...

...Dziś nocą skradłem zboże z braterskich śpichlerzy!
Nie rzucę swej dziewczyny dla zbłagania kary!...
Tam w chacie blada, głodem obłąkana leży...
A młyn skradzione zboże mle na popiół szary!...



[ 37 ]SUMIENIE.



Rzuciłem jedną dziewkę, bom wszystkie rozkosze
Już wyssał z niej, a oto ta druga mą żądzę
Zażegła i ją w swoje prowadzę wrzeciądze
I jej pocałunkami krzyk sumienia spłoszę...

Bo wczoraj, gdym tkał sobie weselne okrycie
Z ostatniej pozostałej mi przędzy konopnej,
Wpadła tamta, wzgardzona, w bladości okropnej
I wszystkie na warsztacie mym stargała nicie...

Wściekły, zabiłem dziewkę, z jej złotych warkoczy
Utkałem sobie szatę i w niej dziś przy uczcie
Weselnej siedzę... Kto mi przypomniał jej oczy!!?
Kto dusi mnie? Na Boga! Szatę ze mnie zwłóczcie!...

Włókna szaty ożyły! Każdy włos, jak żmija,
Ściska się wkoło szyi mojej — jak pętlica!...
Tysiąc żmij wkoło mego ciała się owija!...
Każdy włos martwy mści się! Śmierć! Śmierć trupiolica!



[ 38 ]KLĘSKA.



Czekam... Wszystko rozstrzygnąć musi się dziś jeszcze...
Trzy blade, chore siostry me przy świecy siedzą...
Nie widzą mej bladości... o niczem nie wiedzą...
Nagle jedna »Śmierć« szepnie i zbiegły mnie drzeszcze.

Zgasło światło... Rozpękły drzwi... Trzy czarne mnichy
Wnoszą trzy trumny... Siłą siostry me w nie kładą...
Trzech drugich wchodzi... Wloką trzy krzyże i w bladą
Dłoń krzyż wciskają każdej, przerażeniem cichej...

Siostry szepcą modlitwę konania... Jak chusta
Każda biała... Ja w kącie łkam krwawymi smutki...
I znów trzy mnichy... Niosą gliny po trzy grudki...
Każdej siostrze na oczy dwie... trzecią na usta...

I nagle zmilkły modły... Mroki czarne, grube
Padły na moje oczy... O, straszne się stało
Nieszczęście! Biada! Wszystko rozstrzygnąć się miało
Dzisiaj — i rozstrzygnęło się na moją zgubę!...



[ 39 ]UPIÓR.



Oni śpią w swoich izbach spokojni jak wczora,
A ja biadam i serce mi młotem się tłucze,
Bo dziś wieczór zamknąłem świątynię — i klucze
Z nieostrożnej mej dłoni wpadły w głąb jeziora...

Skroń swą ustroję liściem ogromnym łopucha,
Twarz natrę sobie mąką, aby była blada,
Ściągnę płaszcz wystrzępiony z żebraczego dziada
I pójdę między ludzi, w świat... udawać ducha...

Wiatr mi podarty łachman wydmie, niby skrzydło
Nietoperza... W milczeniu północy ponurem
Będę pod ciche chaty skradał się, kosturem
Bijąc w uśpione okna, jak trupie straszydło...

Przerażę ich! Niech wyją i krzyczą na trwogę,
Bylem zgłuszył swe serce, co tłucze się młotem!...
Niech ich skroń także zwilży się śmiertelnym potem!
Niech nie śpią tak spokojnie, gdy ja spać nie mogę...



[ 40 ]UCIECZKA.



Po com ja pytał ciągle?! Byłem sobie wrogiem!...
Niegdyś, tęskniąc wśród nocy za ciszy wezgłowiem,
Drżałem obawą trwożną, czy, kiedy za progiem
Śmierci stanę, o prawdzie pragnionej się dowiem...

A dziś mi blada mara niesie rozwiązanie!...
O, zamykajcie okna i drzwi na sto rygli!...
Po co ja na swą zgubę rzucałem pytanie!...
Teraz mnie w mej sadybie wrogowie dościgli!...

Otoczcie dom mój rowem, usypcie okopy!
Wydzieram sobie oczy, by nie widzieć mary!
Przebóg! Pod oknem cichy krok zdradzieckiej stopy...
Biję w mur skronią, aby słuch zgłuszył na gwary!...

Kto mnie dotyka dłonią lodową?!... Kto wrota
Wyłamał?! Nic nie słyszę... mrok cięży ołowiem!...
Przywiążcie głaz do szyi... Skoczę... Tam martwota
W głębi wody... A jeśli... tam o tem się... dowiem?...




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false