Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom I/IX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza |
Wydawca | Władysław Izdebski |
Data wydania | 1898 |
Druk | Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Władysław Izdebski |
Tytuł oryginalny | La mendiante de Saint-Sulpice |
Źródło | Skany na Wikisource |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Gilbert Rollin chciał iść natychmiast do hrabiego Emanuela, aby przedstawić mu swą proźbę. Henryka oparła się temu.
Z salonowych wieści, dotyczących Gilberta, a chciwie przez nią zbieranych, dowiedziała się, że przeszłość jej wybranego była nadzwyczaj burzliwą.
Nie odstręczy o to jej bynajmniej, ale ze strony stryja mogło wywołać, całkiem przeciwne wrażenie. Co więcej, Gilbert niepochodził z arystokracyi, co mogło stać się również szkopułem trudnym do zwalczenia.
Obawiała się, ażeby pan d’Areynes nie odpowiedział odmownie na oświadczyny, do przyjęcia których sama by go naprzód nieprzygotowała.
— Pan znasz zdaje mi się, mego kuzyna Raula, wikarego z parafii świętego Ambrożego? — zapytała Gilberta.
— Obecnie, nie spotykamy się z sobą, lecz kiedyś, znaliśmy się dobrze, pobierając nauki razem, w pensyonacie.
— Otóż będzie trzeba ażeby on pośredniczył w naszej sprawie, u stryja.
— On? — zkąd!... dla czego?
— Ponieważ posiada wielki wpływ na hrabiego. Stryj nie postanawia nic ważniejszego bez jego porady. Raul jest [ 52 ]dla mnie bardzo życzliwym. Wychowywaliśmy się razem, od lat młodocianych, przytem posiada dar przekonywającej wymowy. Przedstawi naszą sprawę lepiej niż byśmy sami uczynić to mogli, i wyjedna nam szczęście.
Gilbert Rollin, mimo że w domu rodzicielskim odebrał religijne wychowanie, nienawidził księży, a w szczególności niecierpiał Raula, z tej prostej przyczyny, że jako w równej linii z Henryką krowny hrabiego Emanuela, mógł zabrać kiedyś po nim połowę majątku.
Mimo to, widząc, że nie było innego sposobu do osiągnięcia upragnionego celu, zgodził się na projekt narzeczonej, który wszelako w głębi duszy znajdował być śmiesznym i upokarzającym dla siebie.
Nazajutrz Raul d’Areynes został powiadomionym przez Henrykę o jej uczuciach dla Gilberta Rollin.
Młody wikary nie należał do ludzi żywiących jakieś uprzedzenia do drugich, antypatye. Zdawało mu się, to jest nagannem. Jego stanowisko kapłańskie wzbraniało mu tego. Wysokie ukształcenie umysłu, niedopuszczało instynktowego wstrętu, o ile by takowy nie był opartym na jakich pewnych zasadach.
Bądź co bądź, nie lubił Gilberta, nie uczuwał dla niego szacunku, uważając go jako istotę podejrzaną, bez wartości moralnej, jako samoluba, mającego za cel życia jak najrozleglejsze używanie rozkoszy.
Gdy jednak Rollin potrafił nader zręcznie zachowywać pozory, wikary nie zdołał odnaleść nic przeciw niemu, coby za ujemny a niezbity dowód posłużyć mogło.
Wyznanie Henryki mocno go zasmuciło, znał jednak dobrze słabości serca ludzkiego, jak znał jego szlachetne i bohaterskie porywy.
Wzrastając od lat młodocianych oboje obok siebie. Raul z synowicą hrabiego nawykli uważać się jako brat z siostrą, i mieli dla siebie wzajem najzupełniejsze zaufanie.
— A wiec go kochasz? — zapytał po chwili milczenia d’Areynes.
— Kocham! — odpowiedziała.
— Jest żeś pewną, że prawdziwie go kochasz?
— Z całego serca.... z całej duszy!... — zawołało dzie[ 53 ]wczę. — Niewiedziałam dotąd co jest miłość?... Teraz ja poznałam.... Wiem teraz!...
— W twoim wieku, z usposobieniem nieco egzaltownem, jak twoje, łatwo jest wziaść złudę za rzeczywistość — odparł poważnie wikary.
Henryka sio uśmiechnęła.
— Jak ty błędnie sądzisz! — wyrzekła, — pomyśl, że ja nie jestem już dzieckiem.
— Ale czy zdajesz sobie sprawę z uczucia, jakiego doznajesz?
— Tak dokładnie, że mogę je na zimno zanalizować. Otóż Gilbert Rollin jest dla mnie wszystkiem. Bez niego, niemasz dla mnie życia na świecie. Wołałabym dzielić z nim ubóstwo i cierpienia, niż z innym dostatki i roskosze. Wreszcie, gdyby umarł.... ja umrę!
— Ależ to przesada!...
— Nie! — mój kuzynie, to miłość!... Gdym przyszła na świat, przeznaczono mi być żoną Gilberta, kochając go, spełniam tylko to przeznaczenie.
— Pomyśl, że małżeństwo jest aktem najważniejszym w życiu, jest ono niewzruszonem! Ci których sługa Boży połączy przy ołtarzu, na zawsze złączeni są z sobą. Nic im wolności wrócić nie jest wstanie; jeśli się zawiodą w wyborze, to życie ich wspólne staje się katuszą!
— A jeśli się nie omylą, to niebo! Dzień mego małżeństwa, będzie dla mnie pierwszym dniem szczęścia!
— Nie radbym mówić ani myśleć nic złego o Gilbercie Rollin, lecz może nie wiesz, że on przetrwonił majątek ojcowski?
— Co mnie to obchodzi? Mam swój własny.
— Posiada usposobienie do rozrzutności...
— Zmieni je, gdy się ożeni.
— A gdyby je zachował?
— Zmieni się mówię! wołała niecierpliwie Henryka. — Kobieta która kocha i jest kochaną, wiele dobrego zdziałać może.
— Jesteś więc niezmiernie zdecydowaną zaślubić Gilberta?
— Tak.
— W jakim więc celu żądasz mojej rady?
[ 54 ] — Proszę kuzynie, abyś pomówił ze stryjem.... ażebyś poparł nasza sprawę i otrzymał od niego zezwolenie na małżeństwo.
— Dobrze; pomówię z nim o tem.
— Kiedy?
— Skoro zechcesz.
— A wiec dziś.... zaraz!
Młody ksiądz uśmiechnął się pobłażliwie.
— Idę.... — rzekł.
— Ach! — jak jesteś dobrym! — Dzięki ci.... dzięki, z całego serca! — wołała rozpromieniona Henryka.
Raul d’Areynes, wszedłszy do stryja, powtórzył mu rozmowę miana ze swoją kuzynką.
Słuchając go, hrabia zmarszczył czoło z niezadowoleniem, co nie było pomyślną wróżbą dla przedstawionego projektu. Wysłuchawszy do końca, zerwał się z krzesła walając:
— Co?... on! Gilbert Rollin? — ten, który w dwudziestym dziewiątym roku życia nie umiał wywalczyć sobie stanowiska? Próżniak.... pasożyt!
— Może się odmienić, — przerwał ksiądz łagodnie. — Zawarłszy małżeństwo, spoważnieje i będzie się starał wynagrodzić czas stracony.
— Rozrzutnik!... hulaka!
— Zacznie poważniej myśleć o przyszłości... Mężczyzna, który poznał życie, jest mniej przystępny pokusom, aniżeli ten, który nie zna światowych roskoszy. W latach dwudziestu dziewięciu, ma jeszcze prawo spodziewać się wszystkiego, co mu życie dać może, jeżeli znajdzie silną wolę i zachętę ku temu.... Henryka go kocha, ona mu będzie przewodniczka.
— Niepochodzi ze szlachty, jest synem mieszczanina....
— Kochany stryju... wszyscy jesteśmy równi przed Bogiem, jest to jedna z najwznioślejszych zasad naszej religii.... — odparł młody wikary.
Hrabia d’Areynes zadumał się głęboko, a potem:
— Cóż mi więc radzisz? zagadnął. Nie rady to jednak kapłana, gotowego zawsze do przebaczania, żądam od ciebie, dodał, - ale rady krewnego, jednego z członków rodziny, której honor pozostał czystym, nieskalanym!
[ 55 ] — Sadzę, te wszystkie szały młodości Gilberta, nie dotknęły jego honoru, — rzekł Raul, — że pozostał on czystym tak, jak nasz. Gdybym na chwilę sądził inaczej, miał że bym o tym człowieku mówić ci mój stryju?
— Nakłaniasz mnie więc abym zezwolił na to małżeństwo?
— Rozmawiałem z Henryka i upewniłem się o jej miłości dla Gilberta. Nie jest to przelotne marzenie młodej dziewczyny, jak o tem z razu sadziłem, ale głębokie, niewzruszone przywiązanie. Widzi jedynie szczęście dla siebie
w małżeństwie z Rollin’em. Chciałżebyś stryju ażeby była nieszczęśliwą?
— Obawiam się ażeby ten młokos nie pragnął jedynie majątku....
— Majątek Henryki jest nader skromnym, wynosi on zaledwie dwieście tysięcy franków, jakie zdołałeś, stryju, ocalić z ogólnego rozbicia po śmierci jej ojca. Nie można wiec Gilberta posądzać o chciwość i zaliczać go do owych łowców posagowych.
— Miałem zamiar do tych dwóchset tysięcy franków, dołączyć kiedyś drugie tyle. — rzekł hrabia. — Co jednak znaczy ta suma w rękach rozrzutnika, który w ciągu lat kilki zdążył roztrwonić całą sukcesyę po ojcu?
Wikary nic na to nie odrzekł; było widoczne, iż kwestya nie łatwą do rozwiązania się staje.
— Trzeba ażebyś stryju pomówił osobiście z Gilbertem w tej tak ważnej sprawie, — odrzekł po chwili.
— Uczynię to.
— Jako stryj i opiekun Henryki, masz wszelkie prawa ku temu, co więcej, masz nawet obowiązek wybadania tego, który pragnie zostać jej mężem. Skoro myśli o małżeństwie skłania się tem samem na poważniejszą stronę życia. Powinien zająć się teraz przyszłością, wyjawić tobie zamiary. Zobacz się z nim.... Wybadaj. Z jego odpowiedzi, przy twoim bystrym na świat i ludzi poglądzie, wybadasz stryju głąb jego myśli, odkryjesz prawdę.
— Zobaczę się z nim,— rzekł hrabia. — Ależ,— dodał po chwili, — nie jestem o niczem oficyalnie powiadomiony, Gilbert Rollin żadnego kroku w tym względzie nie uczynił. Mówić [ 56 ]mnie pierwszemu o tem małżeństwie, byłoby to tyle co arzucacać mu moją synowice?
Ksiądz Raul uśmiechnął się.
— Zatrzymaj się wiec, — rzekł, — dopóki on pierwszy nie przyjdzie do ciebie. Jestem pewien, że długo czekać nie będziesz.
— Porozumieli się więc już z sobą oboje?
— Rzecz naturalna, skoro się kochają.
— Nie jest że to niebezpiecznem?
— Bynajmniej.
— Henryka jest ekscentryczną, — mówił hrabia dalej. — Niejednokrotnie zauważyłem, iż zapatruje się na życie z fałszywego punktu widzenia. Zbyt wielka poufałość z owym Gilbertem, może ją popchnąć do jakiej nierozwagi.
— Nie obawiajmy się tego, — odrzekł poważnie wikary. — Henryka pochodzi z d’Areynes’ow. Krew całej linii czystych, uczciwych kobiet, płynie w jej żyłach, a ta krew nie zwyrodniała, bądź pewnym!
— Jesteś optymistą, Raulu!
— Nie, stryju! — Studyowałem życie we wszystkich jego objawach. Znam gorączkowe uniesienia i nędze, egzaltacye, występki i szały, jak znam zarówno zdrowe radości i wielkie cnoty! A więc nie sądzę ażeby córa zacnego rodu, z duszą podniosłą i sercem czystem, upaść mogła kiedykolwiek, nawet chociażby wskutek nierozwagi.
Przedstawiłem ci, co miałem powiedzieć. Dalsze działanie, stryju, do ciebie teraz należy.
Na tych słowach zakończyli rozmowę.
Ksiądz d’Areynes odszedł, pozostawiwszy hrabiego w bardzo złym humorze, mocno zaniepokojonego miłością swej synowicy dla Gilberta Rollin, którego przeszłość zdawała mu się być podejrzaną, chociaż z niej tylko znał niektóre szczegóły.
Poleciwszy przywołać Henrykę, zaczął z nią mówić otwarcie.
Młoda, dziewczyna, której kuzyn zakomunikował w krótkości szczegóły rozmowy z panem d’Areynes, przygotowana była na tę przelotną burzę i, mówiąc prawdę, nie obawiała się jej zbyt wiele. Wysłuchała stryja spokojnie, będąc [ 57 ]pewną, iż w rezultacie zezwoli na jej młżeńswo z Gilbertem.
Gdy skończył:
— Kocham! — krótko odpowiedziała.
— Czy wiesz, jednakże, azali zasługuje on na twoją miłość?
— Zasługuje, — ponieważ go kocham. Przeczucie serca, mylić mnie nie może.
— Gilbert popełniał szaleństwa różnego rodzaju! — mówił dalej hrabia.
— Czynił to, co czynią wszyscy młodzi ludzie, gdy nie mają nikogo przy sobie, któryby niemi kierował.
— Prowadził życie jak najbardziej burzliwe.
— Tem lepiej.
— Jak to, tem lepiej?
— Tak, bo więcej oceni teraz życie spokojne, pełne tkliwości i poświęcenia, jakie ja będę mu się starała wytworzyć!
— Zmarnował majątek po ojcu!
— Błędy przeszłości staną się dlań przestroga na przyszłość. To wszystko co pan Gilbert popełnił przez nierozwagę, wybaczonem mu być powinno, gdy to nie naruszyło jego honoru. Możesz mu uczynić wiele zarzutów, mój stryju, ale nie możesz zaprzeczyć ażeby nie był człowiekiem wyższego świata. Nie posiada nic z manier dzisiejszych młodych ludzi, którzy w dwudziestym roku życia są bardziej wyczerpanymi od starców i których umysł zniedołężniały nie wart więcej po nad ich zdrowie. Pan Gilbert jest silny, zdrów, pełen energii i intelligencyi.
— Na co się to przyda, skoro niechciał ich użyć na wytworzenie sobie stanowiska?
— Zyskał przynajmniej doświadczenie, a i to coś znaczy! Zresztą, nie jestem stryju już dzieckiem, potrafię prowadzić mojego męża; a co najwięcej, — dodała pieszczotliwie obejmując rękoma szyję swego opiekuna: — Kocham go! stryjku drogi, jedyny, oddałam mu już me serce.... oddałam mą dusze! Bez niego, byłabym najnieszczęśliwszą w świecie, a ty byś niechciał, wszak prawda, widzieć mnie, nieszczęśliwa?... ty!... który mnie kochasz jak własną swą córkę!
[ 58 ] Najdzielniejszy, najbardziej oporny charakter uledz musi tak zręcznie wykombinowanej pieszczocie.
Surowość hrabiego stopniała, pod pocałunkami Henryki.
— Dobrze już.... dobrze! — odrzekł wzruszony: — Jesteś czarodziejką, robisz ze mną wszystko co zechcesz. Gdybyś w przyszłości była nieszczęśliwą, sama temu winną będziesz. Oczekuję teraz wizyty pana Gilberta Rollin.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |