Sprawy przedwyborcze
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Sprawy przedwyborcze |
Pochodzenie | Trybuna (1906) nr 3 Echa |
Redaktor | Tadeusz Bobrowski |
Data wydania | 1 grudnia 1906 |
Wydawnictwo | Tadeusz Bobrowski |
Druk | Drukarnia Narodowa w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Download as: |
Indeks stron |
Centralny Komitet P. P. S. ogłosił 12 b. m.. powszechny bojkot wyborów do Dumy przez partyę P. P. S. jest tym sposobem jedyną organizacyą w Polsce, co udziału nie weźmie w »dalszym ciągu« komedyi, zwanej konstytucyą rosyjską. Zresztą wszystko ciśnie się, garnie i tłoczy. »Żydzi« i »chrześcianie« — takie bowiem są kategorye sympatycznych przepisów — spieszą tłumnie do urn wyborczych. Jedna Postępowa Demokracya bruździ nieco w tym szeregu zjednoczonych we wspólnem dążeniu, śród tych oczów i rąk, wyciągniętych ku Petersburgowi. [ 20 ]Niewiadomo dotąd dobrze prawym synom Narodu, zali to są »Żydzi«, czy też może »ciemne żywioły«, jak mówi p. Sienkiewicz, może jeszcze rzecz gorsza, międzynarodowej zgrai i ludowej tłuszczy bliższa... Napróżno P.&nbp;D. stroi się w cały wdzięk dziewiczości, ustami p. Świętochowskiego próżno poucza naród słuchania żądny o »prawach mniejszości«; wprost z dokumentami logiki w ręku dowodzi, jak taka, trochę tylko niesforna mniejszość niedzownie potrzebna, pożyteczna większości. »Demokracya polska jest nieliczna i z wielu stron atakowana«, mówi odezwa wyborcza, głosi na wszystkie strony ta rozbrajająca w swej skromności »atakowanej« dziewiczość. Nikt jakoś nie chce się awanturować... Nikt — jej wziąć, porwać, spłomienić, spalić przez ogień poświęcający na popiół płodny dla przyszłego siewu. Nie jest ona jeszcze wcale, ta postępowa, »nieliczna«, Polska, duchem, o którym marzył poeta: wysokim, chmurnym, dumnym duchem przyszłości, orlego oka, gdy patrzy w świat: będąca, jak bytom harf, gdy jest ze sobą, samotna, a jako tysiąc grzmotów — gdy ze światem. I nawet wzięta na skrzydła najwyższego natchnienia czynu rewolucyjnego, porwana w wir i zamęt wyzwalających się potęg naszej ziemi, nie będzie tym ptakiem niebieskim, co rozgrzany, wzięty w górę i poznający nade przestrzeni swobodę — w przestrzeń śmiałem skrzydłem poleci. Nie weszła jeszcze ta Demokracya wedle przykazań Towarzystwa Demokratycznego — w lud, nie stała się cierpiącym, ani walczącym ludem. Została słabą i aż zbyt pospolicie średnio-europejską organizacyą mieszczańską.
Gdzie zresztą dzisiaj Manifest Demnkratyczny i kto mówi o nim? Chyba p. Stecki, który się nareszcie na dobre namyślił i radzi dać spokój tym dzieciństwom niedojrzałych wyraków. Towarzystwo Demokratyczne — był to socyalizm, anarchizm — i dwanaście pogaństw, chciałoby się dodać dla dopełnienia tej prawosławnej, wschodnio-europejskiej liturgii. Co jeszcze tą drogą, wiodącą na Petersburg, u podnóża caratu, nie przeszło. musi być dokładnie obejrzane, sprawdzone.
Zanim jeszcze obejrzą, naprzód cię spytają,
Kim jesteś, kto cię rodzi i z jakiego kraju.
Możnaby wieloraką cytatą wzbogacić słownik Narodowej Demokracyi, z którego tak niedyskretnie parę kartek wyrwał p. Weyssenhof (Dni polityczne): socyaliści = poza narodem. W tem wstecznem, barbarzyńskiem, przeciwludowem przekonaniu i stanowisku zatwierdzili się zresztą samochcąc z socyalistów ci, którzy będą wybierali: nasi niczem niestropieni studyosi czystego marksizmu, socyalni demokraci. Należą obecnie do Socyal-Demokratycznej Partyi Rosyi, pod-tytuł zachowali, aby wiedziano, z jakiego z jej krajów. W swych pismach nie tają wątpliwości, co do autonomii Królestwa: jak można przerwać drogi towarów? [ 21 ]jak można nie uznać wszechzjadającego centralizmu? — ile że to państwo centralistyczne jest nieodłącznem od demokracyi; żądać Polski, autonomicznej, federacyjnej niezależnej, wszystko jedno wreszcie jakiej, ale wogóle Polski, swoich praw w swoim kraju, swojej polityki, wszystkiego co własne, co z głębi dusz, z natury człowieka wypływa, a nie tylko tego, co przyniesione, naśladowane, nauczone, doktrynerskie: to jest wedle S. D. niczem innem, tylko kontrrewolucyą, reakcyą itd.
W tem jest naturalnie najsilniejsza usługa, najcenniejszy dar, jakim można było naszą reakcyę obdzielić. Tacy przeciwnicy — przy wyborach nie zaszkodzą. O ich wybór niema się co obawiać, bo przecież członków powszechno-rosyjskiej partyi, i przeciwników politycznej autonomii polskiej kraj nasz, żaden jego kąt, nie wybierze. A jako nieszkodliwi wrogowie — jakże są reakcyi przyjemni! Tem samem, że są przeciw reakcyi, przeciw narodowi jednocześnie, powiększają ów ukochany mrok umysłów, zamęt pojęć: czynią reakcyę — narodem. Poprostu »kościół narodowy«, jak mówi p. Sienkiewicz. Co za heretyckie, nieostrożne słowo! Zwycięzcy, tryumfatorzy, panowie kościoła narodowego pełni są łaski, dobroduszności. I owszem, zapraszają kwapiące się do jednego gmachu podstronnictwa. Hasło: Naród. Parol: Polska. To tak łatwo, jednocześnie tak pięknie. Można mówić wierszem:
O matko Polsko! Jak dawno nie grzmiało
Na twoich polach takie dumne hasło,
Jak dawno ludziom na ziemi nie dniało
Krwawo, i słońce na szablach nie gasło!
Wiersze nic nie kosztują. Patryotyzmu wdzięcznem słówkiem i ślicznym kolorkiem — ile chcieć. Krzyczeli: Polska! Polska, można jeszcze wyrzec z poetą, ale tych starych, patryotycznych oni się nie boją: wszak żaden głos płomienny nie wstanie — na to liczą — i nie zapyta nietylko jaka Polska? nie zapyta nawet: czy aby naprawdę Polska? Któż bowiem może powziąć wątpliwości wobec magicznej mocy słowa? W żadnym razie nie ci wszyscy, przychodzący do zwartego kółka, »lojalni wobec Ojczyzny«. To wyrażenie jest też nowem proroctwem, pochodzi od kronikarza Biblioteki Warszawskiej. Co za posiew nowy, jakie żniwo sił! Niktby się przecież wcześniej tego nie domyślił: ani dziadzio Krasicki na to nie wpadł, że zamiast o świętej miłości można zgodnie z rymem, rytmem powiedzieć coś nie coś o lojalności; podwójna bowiem ztąd korzyść: aniby Słowacki nie orzekł — po 1831-ym, że »to najlepsza z Krasickiego bajek«, aniby dziś nikt nie śmiał — wobec narodowych demokratów. I Kościuszko o lojalności nic nie wiedział: i szewc Kiliński; i Berka Josielowicza nie spytano ani w Warszawie, ani pod Kockiem, nim śmiercią rycerza legł: czyś ty aby lojalny? Ani ci wszyscy, [ 22 ]co ginęli, którzy szli, bez gadań, poprostu, jak kamienie rzucane na szaniec, milczący poeci narodowego rewolucyjnego czynu, ani wszyscy, dzisiejsi, od dwóch lat, co krwią zasiewają ojczystą niwę, ci czynem modlący się o nowy dla kraju czas — nigdyby nikt z tych nie zagadnął, nie pomyślał, nie poczuł nawet tego, co dopiero Narodowi Demokraci wymyślili, poznali, a co przecież tak ważne: lojalności względem Ojczyzny!
Czy jednak naprawdę, czy aby Polska jest owem ciemnem, ukrytem bóstwem w tym nietyle narodowym, ile wyborczym, i nietyle w kościele (poco tak szumnie, tak zagadkowo, tak nielojalnie: ecclesia una est, kościół jest jeden, powszechny itd., mówi każdy katechizm...) — bo wprost w kramiku, w handlu wyborczym? To pytanie nieprzyjemne trzeba zadać. Posłowie dumy wszechrosyjskiej podpiszą znowu własnoręcznie »wierność jego I. M. Samowładzcy Wszechrosyi«, i pamiętać będą »((Roz|tylko}} o dobru i korzyściach Rosyi«[1]. Więc już dziś mówią: nie będziemy łamali rąk z rozpaczy nad tem upokorzeniem ostatecznem; wieleż ich było! Zresztą ani jednego czynnego wystąpienia za usamodzielnieniem kraju. Teraz p. Balicki wyraźnie orzekł: kwestye stronnictw schodzą na plan drugi (pod przewodnictwem N. D.), spawa wywalczenia autonomii jest jedyną potrzebą, rzeczą powszechną, decydującym o wszelkiej robocie celem.
Tu właśnie, gdy chodzi o grunt rzeczy, plącze się niejasno sprawa. P. Guczkow ogłosił o pertraktacyach polskich i że Polacy w pewnych warunkach itd. autonomii się zrzekną. I Koło Polskie w zachowaniu się swojem w Petersburgu nie zdaje się być zupełnie od takich zarzutów czystem. Tym razem jednak odrzekło się uroczyście. N. D. takoż. Agencya Petersburska wskazała wówczas na szlachtę mohylowską: ta umyła ręce: mówiliśmy, ale po pierwsze, nie ze związkiem 30 października (może więc z »Pokojowem Odrodzeniem!«), po drugie, chodziło tu o szlachtę miejscową, ruską, po trzecie, wogóle nie mówiliśmy. Coś, jak z tym dzbanem: dzbana nie było, wcale się on nie zbił, ucho się utrąciło.
Nie myślimy tej gmatwaniny rozplątać, bo, istotnie łatwem to nie jest. Stale jednak taktyką N. D. jest rzeczy na ten ład sprawiać: nigdzie jej właściwie niema. Daje się dowody: pierwszy, drugi: ależ nic podobnego, to nie my. Jest wprost zupełna anarchia odpowiedzialności moralnej i politycznej w tem stronnictwie. Całe szeregi różnych taktyk, [ 23 ]różnych programów, odrębnych haseł, z których każdego w ten sposób po kolei każdy »narodowy« demokrata może się wyprzeć.
Przypuśćmy jednak dobrą wiarę i mocną chęć N. D. — lecz kto będzie koło niej, poza nią? Już wiadomo, że w Wilnie, jeśli przejdzie Polak, to ze skrajnej reakcyj. Kto będzie wśród posłów ze wsi, z Królestwa? Chłopi będą głosowali na księży. Z niektórych okręgów niewątpliwie przejdą księża wsteczni, albo ziemianie. Niedawno N. D. zbudziła reakcyę po wszystkich zakątkach kraju drzemiącą. Teraz będzie owoc. Od Koła, w którem zasiądą tacy ziemianie, może mniej dalekimi będą »terytoryaliści« z Litwy, Rusi. A ci trochę dali się poznać. W Mińszczyźnie wyklęto pod postacią Targowicy... nowy nadział ziemi dla chłopów i p. Lednickiego. Inni byli na zebraniu Centrum Rady Państwa w Petersburgu i wzbudzili tam zachwyt zasłużony: chcielibyśmy awansować na Polaków, mówiła wyszukana uprzejmość rosyjska. Trzeba wiedzieć, że to zebranie Rady Państwa nic wprawdzie nie uchwaliło, ale bez wyraźnego z żadnej strony protestu podało do wiadomości Stołypina żądanie pewnej ilości członków (nie-Polaków) aby zmieniono na rzecz posiadaczy ziemskich i miejskich prawo wyborcze. Co też niezadługo Stołypin uważał za skuteczne wypełnić w szerokich rozmiarach odtrącając ⅓ wyborców, w niewinnej formie .dopełnień i »wyjaśnień« Senatu.
Nawet najuboższych w duchu, nawet S. D-tów, którzy wyobrażają sobie autonomię kraju jako tak reakcyjną, że... o mały włos nie carską, nie przekona przecież chyba nikt, żeby rząd przyznał autonomię. Wystarczającym jest dowód w stanowisku, zajętem wobec samorządu. Zebrano komisyę, komisya przedstawi wyniki ministrowi, minister wtedy zwoła specyalną komisyę, wyniki przedłoży ministrowi, ten odeśle je do Warszawy, do Jenerał-Gubernatora, i tak trwać będzie, mówi Agencya Petersburska, aż do drugiej połowy 1907 roku.
Wszystko więc zależne od Dumy. Całe prawne położenie kraju. A Duma zależna jest jeszcze więcej od wszystkiego, co jest, a więc nie od norm prawnych, lecz od warunków faktycznych. W Rosyi głód[2], na Kaukazie przejawy wrzenia; w całej Rosyi, jeśli nie prawdopodobieństwo, przynajmniej możliwość radykalnego zwrotu przeciw rządowi. Ale wojsko wierne, i Stołypin zapewnił, że Dumę rozwiąże: społeczeństwu — mówił — okazało się, wszystko jest jedno: z Dumą, czy bez Dumy.
Więc albo Duma z rewolucyą, albo sama przez się siła Rewolucyj. Tutaj położenie się wyjaśnia: gdyby Rosya była centralistycznem państwem mieszczańskiem jednolitem, rewolucya nasza byłaby i w [ 24 ]reprezentacyi, i poza nią. Że Rosya, czy z Dumą, czy bez Dumy musi być rozbitą na możliwie samodzielne części, i przedewszystkiem Polacy od Rosyi mniej lub więcej odłączeni, więc nasza istotnie polska rewolucya jest w czasie dumy i po dumie — poza Dumą, i tylko poza Dumą. Nie mówiąc już o tem, że rewolucya dla nas to nie jest frazes, lecz zupełna jednoznaczność z pogotowiem bojowem, a bojowiec polski, zasiadający w Dumie petersburskiej Stołypina — to rzeczywiście przeciwieństwo w samem założeniu!...
Trafnym instynktem odczuł to proletaryat polski, jako, że istotą jego politycznego stanowiska we własnym narodzie, lecz w szczególności, w obecnym czasie niewoli, nazewnątrz jest rewolucya. Agitatorzy partyjni, jak można było wnioskować z dyskusyi w »Robotniku« byli przeważnie za udziałem w wyborach. Zwyciężyła olbrzymia większość samych robotników, którzy kwestyi bojkotu nie rozumieli jako komedyi S. D-tów, odegranej wśród okrzyków o kozackiej Dumie, ale jako akt rewolucyjny, którego hasłem jest: precz z dumą {{Roz}carską,}} precz z dumą petersburską, która nas nic nie obchodzi! Wiele z tych prawd proletaryackich wypowiedziała wspomniana odezwa C. K. R.: »Pójść do dumy — to znaczy zawrzeć kompromis z istniejącym przeklętym porządkiem prawnym«... Wybierać »znaczyłoby odwracać uwagę ludu od istotnej walki rewolucyjnej ku złudzeniom konstytucyjnym... Zwalczajcie wszelkie próby, dążące ku osłabieniu energii rewolucyjnej ludu i skierowania jej na niewłaściwą drogę walki pseudo-parlamentarnej, która jest dziś jeszcze utopią«.
Obok tych silnych słów znajdujemy wiele słabsze prawne przyczyny bojkotu: faktem jest, że socyaliści-towarzysze w Galicyi nie bojkotują gorszej ustawy wyborczej do sejmu. Jeżeli chodzi tylko o dalsze wewnętrzne wyrabianie konstytucyi, to niema co się pytać o to »czy zbliżyła się (ona) do typu szczerze demokratycznego i jedynie słusznego prawa wyborczego«, albo: »czy przywileje dumy urosły?« Chyba, że chodzi nie o »prawdziwy parlament« (Rosyi?!), jak dalej mowa, ale o Sejm Ustawodawczy w Warszawie. O tym jednak sejmie w zasadniczem wypowiedzeniu się partyjnem nie znajdujemy ani jednego słowa, co jest wprost wskazywanem przez nas dawniej nadużyciem sił i dążeń proletaryackich dla celów mu nieznanych i nieokreślonych. Znajdujemy natomiast w odezwie taką gmatwaninę przeszłości i chwili obecnej: Proletaryat »nie chciał, nie mógł sprzedawać pierworodztwa swego, dostojnego pierworodztwa najczynniejszego pułku rewolucyi na całym obszarze państwa rosyjskiego. Nietylko słowem, niełylko abstynencyą, ale i czynnie manifestował bojkot Dumy. Jeszcze innej Dumy trzeba było... Czyliż nie zaludnił cmentarzy na całym obszarze Królestwa?... Żądał, miał
Przypisy
edit- ↑ Dosłowny tekst deklaracyi, zaprzysięganej przez członków Dumy. N. D. zachowuje w całej tej kwestyi wciąż dyskretne milczenie. Jeden tylko p. Studnicki (Boże, chroń mnie od moich przyjaciół! może powiedzieć N. D.) przyczynił się choć trochę do wyjaśnienia sprawy podpisów polskich. Por. Naród a Państwo. Nr. 1.
- ↑ Sprzęt zbóż 1.406 milionów pudów, tj. o 255·5 mil. p. mniej, niż przecięcie ostatniego pięciolecia; i to, już wliczając specyalny urodzaj w Królestwie.
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]
This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home. Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.
| |