Język Polski Rocznik 1/Najdawniejszy Traktat o Ortografii Polskiej


[ 59 ]

IV. NAJDAWNIEJSZY TRAKTAT O ORTOGRAFII POLSKIEJ.

Zagadnienia z zakresu ortografii mają tę właściwość, że interesują wielu ludzi i często bywają przedmiotem nieraz bardzo zapalnych dyskusyi. Z książką i pismem mamy ciągle do czynienia, są to więc zagadnienia natury praktycznej; chcielibyśmy dojść do zgody w kwestyach wątpliwych i nieujednostajnionych a zarazem jesteśmy takimi konserwatystami, że nie chcemy się godzić na porzucenie jakiegoś systemu, do którego przywykliśmy, i przyjąć inny, choć moglibyśmy się do niego bez wielkich trudności i w niedługim czasie przyzwyczaić. Każdy system nadto ma gorących zwolenników także dlatego, że ci zalety jego przeceniają a wad niedoceniają i dlatego widzą w nim. swego rodzaju doskonałość, jakkolwiek o wszystkich ogólnie używanych systemach można powiedzieć, że doskonałe bynajmniej nie są. Wyjaśniano to już nieraz na łamach dawnego »Poradnika językowego«, że wymienię tu tylko dwa artykuły: Romana Zawilińskiego »Mowa a pismo« i Kazimierza Nitscha »O ogólnych zasadach ortograficznych« umieszczone w roczniku V. »Poradnika« w numerach 2. 3. i 4. z r. 1905.

Wspomniałem o różnych systemach ortograficznych polskich, choć jest to nazwa zbyt szumna na oznaczenie tych kilku punktów, w których zachodzą różnice w sposobie wyrażania niektórych głosek polskich: módz czy móc, dobrym czy dobrem, Azja czy Azya, przyszedłszy czy przyszedszy, oto najgłówniejsze »kwestje« czy »kwestye« dzisiejszej naszej ortografii. Na ogół jest ona dość ujednostajniona i przytem nie tak bardzo skomplikowana, jak np. ortografia francuska lub angielska, choć doskonaliła się ona stopniowo, niesystematycznie, niejako zbiorowemi usiłowaniami piszących, którzy pozostawieni byli własnej inicyatywie, bo w swoim czasie t. j. gdzieś na początku wieku XIV. nie znalazł się nikt, ktoby rozumnie i celowo przystosował alfabet łaciński do potrzeb polskich, jak przystosowano n. p. alfabet grecki do potrzeb języków południowo-słowiańskich i w ten sposób stworzono tak zw. cyrylicę. W wieku XIV. starano się naśladować sposób pisania czeski, ale i ten przed Husem nie był ustalony a przytem nie wystarczał Polakom: w zyku czeskim nie potrzeba było znaków dla głosek, dziś oznaczanych przez ę, ą, ć, , ś i t. d. System znów raz obrany przez jakiegoś pisarza, nie mógł służyć za wzór szerszemu ogółowi piszących, bo rękopis był zawsze unikatem, nie tak, jak książka drukowana, rozchodzącą się w setkach egzemplarzy. Przytem i w [ 60 ]szkołach nie było widać jednolitego systemu nauczania ortografii, skoro w dawnych rękopisach znajdujemy ogromny brak jednolitości pod tym względem. Im więcej mnożyło się ludzi piszących w pierwszej połowie w. XV., tem Większa panowała rozmaitość w oznaczaniu zwłaszcza głosek, obcych językowi łacińskiemu.

Wreszcie około r. 1440. uczony doktor dekretów, kanonik krakowski i trzykrotny rektor uniwersytetu Jagiellońskiego, Jakób syn Parkosza z Żórawicy, zamierzył do tego chaosu ortografii polskiej wprowadzić porządek i stworzyć nowy system, przystosowany do potrzeb języka ojczystego. Napisał w tym celu po łacinie traktat, wydany nowszemi czasy dwukrotnie: w r. 1830 przez Bandtkiego w Warszawie p. t. »Jacobi Parcossii de Żorawice antiquissimus de orthographia polonica libellus« i potem poprawniej według jedynego rękopisu, przechowywanego W bibliotece Jagiellońskiej, wydrukowany w II. tomie Materyałów i Prac Komisyi językowej Akademii Umiejętności w r. 1907.

Pierwszą tę w Polsce pracę teoretyczną, poświęconą zagadnieniom ortografii umyśliliśmy podać w streszczeniu czytelnikom raz dlatego, że nie ogłoszono jej dotychczas nigdzie po polsku, a powtóre, że z niej można sobie wyrobić pojęcie, jaka była ortografia w wieku XV. i jak trudno było wtedy nawet wysoko wykształconym ludziom dojść do jakichś praktycznych wyników w kierunku udoskonalenia.

Traktat Jakóba w streszczeniu tak się przedstawia: Św. Hieronim w przedmowie do ksiąg Królewskich Starego Testamentu naliczył w języku łacińskim 22 litery, z których jeszcze litera k jest dla łaciny niepotrzebna. Nasze zaś narzecze słowiańskie a zwłaszcza polskie o wiele więcej liter potrzebuje. Przedewszystkiem bowiem łacinnikom wystarczało 5 samogłosek (t. j. 5 liter dla samogłosek), Polacy zaś dodają jeszcze szóstą ø bez której nie można po polsku pisać; wprawdzie w niektórych wypadkach można pisać ø lub an np. ranka, manka, albo røka, møka (w dzisiejszej pisowni: ręka, męka), kiedyindziej zaś w żaden sposób (nie można użyć kombinacyi liter an) np. møøka drøga (w dzisiejszej pisowni mąka, drąga). Inaczej bowiem między męką a mąką i wieloma innymi (podobnymi wyrazami) nie byłoby różnicy (w piśmie, gdybyśmy i w jednym i w drugim wypadku an używali). Wszystkie bowiem samogłoski to się wzdłużają, to znowu oczywiście się skracają. Przykładem dla a jest wiercimaak, z długiem a jeden wyraz, z krótkiem zaś a stanowiący dwa wyrazy (wierci mak). W dalszym ciągu Jakób przytoczywszy przykłady na długie i krótkie e, i, o ø (t. j. samogłoskę nosową) i u pisze, że choć w łacinie nie oznacza się [ 61 ]różnicy między długiemi a krótkiemi samogłoskami, gdyż gramatyki podają dostateczne w tym względzie przepisy, to jednak w języku polskim iloczas samogłosek należy oznaczać, ponieważ Polakom niewykształconym w zakresie gramatyki (Polonis illiteratis) trudno by było te przepisy prozodyi wyłożyć. Najłatwiej będzie różnice iloczasowe oznaczać w ten sposób, że samogłoski długie wyrazimy przez podwojenie liter, a krótkie przez litery pojedyncze, np. w wyrazie Adaam, gdzie pierwsze a jest krótkie, drugie zaś długie i przeto podwojone (w piśmie). Dalej powołuje się Jakób na przykład Greków, którzy długie o odróżniali w piśmie od krótkiego, i przewiduje, że niektórym Polakom jego reforma się nie spodoba, ponieważ ci przywykli do nieoznaczania w piśmie różnie iloczasowych, naśladując w tem ortografię języka łacińskiego.

Przechodząc potem do spółgłosek, Jakób jako punkt wyjścia obiera współczesny sobie sposób oznaczania różnych dźwięków przez jednakowe litery i choć miesza przy tem obie te nazwy (litera i dżwięk), to jednak nietrudno właściwe jego intencye zrozumieć. Ponieważ i systematyczność wykładu jego w niektórych miejscach szwankuje, przeto przy streszczaniu tej części jego wykładu nie zachowujemy ściśle kolejności jego uwag.

Litery alfabetu polskiego, służące do oznaczania spółgłosek, Jakób dzieli na 3 grupy: do pierwszej zalicza te, z których każda oznacza nie więcej jak dwa dźwięki, zresztą niewiele różniące się w wymawianiu: p, b, f, v, l, m, n; do drugiej te, z których każda (sama przez się lub w połączeniu z innemi literami) oznacza dźwięki, znacznie różniące się w wymawianiu, mianowicie: c, d, g, s; wreszcie trzecią grupę stanowią u niego litery, których użycie jest takie samo, jak w języku łacińskim: h, k, q, r, t, x, y, z.

I grupa. Do niej należą litery, z których każda oznacza twardą lub miękką spółgłoskę; miękkość dotychczas oznaczano z pomocą dodawania y lub i, ale to się Jakóbowi nie podoba, bo przedewszystkiem niedobrze jest (peccatum est) używać znaków złożonych, gdzie można użyć prostych, a następnie ten sposób oznaczania miękkości spółgłosek przedstawia ważniejsze niedogodności, bo niepodobna wtedy w piśmie odróżnić wyrazów vyał (vyjał = wyjechał) i vyal (v́ał = wiał), a nadto ponieważ i oznacza krótką samogłoskę, a y długą (Jakób nie odróżniał w piśmie dzisiejszych dwu samogłosek, które oznaczamy przez i, y) przeto niepodobna w piśmie odróżnić także brzmienia wyrazów: byk, bik (w dzisiejszej pisowni: byk, bik wyraz staropolski, oznaczający pewne narzędzie ceglarzy) oraz bit, bit (byt, bit = bity z krótką samogłoską) byl, byl, (bił był z samogłoską długą). Wskutek tego Jakób zaleca i dalej [ 62 ] różnicę między i, y, jako samogłoskami, różniącemi się tylko iloczasem (i = i lub y krótkie, y = i lub y długie) miękkość zaś lub twardość spółgłosek oznaczać przez kszałt wyrażających je liter, zalecając dla miękkich spółgłosek: p, b, f, v, ľ, (t. j. l z zaokrąglonym wierzchołkiem), m, n, dla twardych, zaś: ρ, ь, ff, β, l, ɱ, ŋ. Na wybór kształtu liter dla p i b twardego naprowadziło go to, że w muzyce »b durum« wyraża się przez b kanciaste, a »b molle« przez b zaokrąglone.

II grupa: c, d, g, s. Zmieniając porządek rozpatrywania tych liter, zaczniemy od g: oznaczano nią dwie różne głoski: g lub j. Jakób i tutaj podaje naprzód radykalny środek, by odróżniać q (dzisiejsze g) od g (dzisiejszego j) ale zaraz potem mówi, że możnaby też zachowywać w polszczyźnie tak samo różnicę między g i j, jak w łacinie, dopuszczając pisownię: gemu, gym (t. j. jemu, jim), przez co pozostawia nierozstrzygniętą różnicę między ge, gi a je, ji, wydaje się bowiem, że nie rozumiał też różnicy wymawiania tych liter i w łacinie, gdyż pisał, że imiona własne np. Jeronymus, Jeremias piszą się przez j, a pospolite zwykle przez g np. genus, genu, choć także niekiedy przez j np. jejunium, jecur. Widać z tego, że Jakób nie mógł się zoryentować w sposobach wyrażenia różnicy twardego g, miękiego g’, i wreszcie j. Znamiennem także jest to, że mówiąc w innych miejscach o literze k, nie wspomniał o różnicy między twardem k a miękkiem k’. Jeszcze i dziś ogół Polaków nie zdaje sobie sprawy z różnicy między twardemi a miękiemi spółgłoskami tylnojęzykowemi, co znajduje wyraz także i w nazwach liter k (ka), g (g’e), gdy konsekwentnemi byłyby nazwy: ka, ga, lub k’e, g’e.

Pod literą c Jakób rozpatruje wszystkie głoski z pomocą tej litery oznaczone: więc przedewszystkiem zaleca nie iść za wzorem łaciny i chce, żeby dla spółgłoski k wyłącznie litery k używać, pisząc: kat, kaptuur, a nie cat, captuur.

Dalej Jakóbowi chodzi o odróżnienie głosek, dziś przez c, cz, ć wyrażonych i szeroko rozwodząc sie nad krytyką współczesnej mu pisowni, zaleca znaki: c (= dzisiejszemu c), cz (= dzisiejszemu cz) i ç (= dzisiejszemu ć lub ci przed samogłoską) np. ceρi (cepy), czas, çalo (ciało); wreszcie spółgłoskę tylnojęzykową przewiewną zaleca wyrażać przez kombinacyę liter ch, jakiej i dziś używamy np. chleь, chaart.

Krócej i mniej pomyślnie załatwia się Jakób ze sposobami wyrażania głosek z pomocą litery d: rozróżnia on przedewszystkiem d i dz, przez pierwszy znak rozumiejąc d twarde, np. w wyrazach dal (dał), deeŋko (denko) i t. p., a przez drugi głoskę, [ 63 ]oznaczaną dziś przez dzi np. dzal (dział), dziβ i t. p. Mówi jeszcze o dwu różnych głoskach przez dz oznaczanych, mianowicie o tych, które dziś wyrażamy przez grupy liter dz i . ale w piśmie nie potrafi ich odróżnić ani od siebie wzajemnie, ani też od powyżej wspomnianego dz (= ) tak, że wszystkie te trzy głoski przez jednakowe znaki wyraża, pozostawiając ich rozróżnianie w wymowie rozsądkowi czytelników i tłumacząc się, że jeśli wynalazca alfabetu łacińskiego, który musiał być bardzo doświadczonym człowiekiem, rozróżnianie sposobów wymawiania największej części liter pozostawił talentowi czytelnika, to dlaczegoby wzbronionem było Jakóbowi to, co doświadczeńszym od niego było wolno.

Przechodzimy teraz do głosek, niegdyś z pomocą litery s wyrażanych; przedewszystkiem rozróżnia Jakób twarde głoski: bezdźwięczne s i dźwięczne z, zalecając używać dla ich oznaczenia takich liter, jakiemi się i dziś posługujemy np. syŋ, soβa, zaβada, Zofia i t. p. Ale przytem rozróżnia jeszcze s i z między samogłoskami zapewne dlatego, że w łacinie inaczej wymawiane s między samogłoskami, a inaczej w innej pozycyi. Otóż Jakób z między samogłoskami chce oznaczać przez ſ, a s przez ſſ, np. ɱaſal (mazał), koſa, (koza), miſſa (misa) møſſo (mięso); natomiast na początku wyrazów ss wyrażałoby podwojoną spółgłoskę np, ssød (ssąd = naczynie). Dla dzisiejszego sz zaleca grupę liter ſch (na sposób niemiecki), dla dzisiejszego ż kombinacye liter ſz, np. ſchadi (szady) ſchopa (szopa); ſzyβot (żywot), ſzoraβ (żóraw). Wreszcie również skomplikowane znaki wymyśla dla dzisiejszego ś i ź, mianowicie ſſz i zz, np. ſſzaŋo (siano), ſſziβi (siwy); zzeľe (ziele), zzolo (zioło).

Gdyby Jakób przystosował był do dźwięków d to. co wymyślił dla dźwięków s, to mógłby był rozstrzygnąć i ten punkt, przed którym się cofnął, a wtedy jego znaki byłyby następujące: d, dz dſ (dzisiejsze dz), dzz (= ) i dſz (= ).

III grupa. Z tą Jakób załatwia się bardzo krótko, zaznaczając tylko nanowo, że k zupełnie wystarcza i że q zarówno w polszczyźnie, jak i w łacinie jest literą zbyteczną, bo zamiast quas, quat należy pisać kβas, kvat (kwiat) i t. p. O literach h, r, t, w, y, z nic nie pisze, ale właściwie dwu ostatnich nie powinien był tu wymieniać, skoro była o nich mowa wyżej, a o x należało powiedzieć, że jest również zbyteczne. Oczekiwalibyśmy jakichś uwag o rz, którego przecieź ortografia języka łacińskiego nie znała; Jakób o tem milczy, choc w polskim tekście tej kombinacyi liter używa w tem samem znaczeniu, w jakiem jej i dziś używamy np. virzchu, przez i t. p.

Jako wzór pisma podaje Jakób wierszowane »obiecado« we [ 64 ]własnej pisowni. Przepisywacze późniejsi w niektórych miejscach wzór ten popsuli, ale łatwo według teoretycznych wskazówek omyłki poprawić. Podajemy tu właśnie tekst ten poprawiony z dodaniem znaków dla dz, , , oraz z obocznym odpisem według pisowni dzisiejszej, !!dzie samogłoski długie zastępujemy przez ścieśnione.

Kto chce piſſaç doskoŋaľe
gøzik ρoľski iteſz ρrave,
umej obecado ɱoje.
ktorejſzɱ tak ρopiſſal tobe,
aьi piſſal tak krotke a,
aa sovito, qdzze ſſzø βzdluſzaa;
ρodluq teqo ьødzze piſſaaŋ
ľudzzy βschystkych oçec adaaɱ.
a teſz qdzze ь ьødzze qruuьee,
tako pisɱeɱ ρoloſzyſch gee:
nepiſch virzchu okrøqleqo,
piſchøøc ьartka zьavoŋeqo;
zvirzchem okøøqleɱ piſchi b:
bodri tako ŋapiſcheſch sβee.
qdzze c qloſſu meeç neьødzze,
β masto gego taɱ k ſſzødzze
jako kameen, tako kaρtuur,
piſſaŋ ьødzze ρprzez k y kuur;
aľe qdzze c sβoy qlos meβa,
zβikleɱ pysɱeɱ calo tak da;
aľe çeľøçu y çalu
pod ç ρrzypiſzy tak geɱu;
gestľi c ьarzo qrubege,
tako pisɱeɱ czas βizŋaye.
gdy h ρrzypiſſaŋo ьødzze
ch chβaľeьŋee tako sødzze.
Aľe ьich çi neρrzedluſzyl,
any teskŋoſſzçi uczynyl
patrzy obecada ɱeeqo
tobe tu ŋapiſſaŋeego,
ьoç βneɱ kaſzde sloβko tobe
pisɱeɱ rozŋi qlos da βsobe;
piſch gee βgymø ьoſzee tako
yeſzeɱ çi ŋapiſſal jako.

Kto chce pisać doskonale
język polski i też prawie,
umiej obiecado moje,
ktoreżm tak popisał tobie.
aby pisał tak krotkie a,
aa sowito, gdzie się wzdłuza;
podług tego będzie pisán
ludzi wszystkich ociec adám.
a też gdzie b będzie grubé,
tako pismem położysz jé;
nie pisz wirzchu okrągłego,
pisząc bartka zbawionego;
z wirzchem okrągłem piszy b:
biodry tako napiszesz swe.
gdzie c głosu mieć nie będzie,
w miasto jego tam k siędzie,
jako kamIeń, tako kaptur,
pisan będzie przez k i kur;
ale gdzie c swoj głos miewa,
zwykłem pismem cało tak da;
ale cielęciu i ciału
pod ç przypiszy tak jemu;
jestli c barzo grubieje,
tako pismem czas wyznaje
gdy h przypisano będzie,
ch chwalebne tako siędzie.
Ale bych ci nie przedłużył
ani teskności uczynił,
patrzy obiecada mégo
tobie tu napisanégo,
boć w niem każde słowko tobie
pismem rozny głos da w sobie;
pisz jé w jimię boże tako,
jeżem ci napisał jako.

Następuje potem »obiecado« według porządku liter i końcowe krótkie zalecenie alfabetu ludziom, którzy chcą dobrze po polsku [ 65 ]pisać. — Społeczeństwo polskie nie poszło drogą, wskazaną mu przez Jakóba i nie przyjęło jego reformy. Poznawszy jej zasady, nie będziemy się dziwić Polakom z w. XV., że woleli przy dawnej nieuporządkowanej ortografii zostać, reforma bowiem Jakoba narażała piszących na wielkie niedogodności: przedewszystkiem mieszanie dwu systemów grafiki, okrągłej i kanciastej, kazało nieustannie zmieniać tak zwany dukt ręki piszącego, przy zachowaniu więc kanciastych niektórych liter niepodobna byłoby pisać szybko i swobodnle; nadto Jakób użył zbyt wielu podobnych do siebie na ogół a drobnemi tylko cechami odróżniających się grup literowych do oznaczania prostych głosek; niektóre grupy musiały się składać aż z trzech liter; trudne to było do spamiętania, nużące do wypisywania, wreszcie byłoby marnowaniem czasu i papieru. Rękopisy, w którychby zachowywano system ortografii Jakóba, w porównaniu z dawniejszymi musiałyby być większe co najmniej o 25 procent, a wtedy właśnie oszczędzano czasu i papieru, używając skróceń i to tak niekiedy obficie, że sam rękopis, gdzie się znajduje skopiowany w drugiej połowie wieku XV. traktat Jakóba, nie może być dziś odczytany przez nikogo, kto nie zna doskonale zasad paleografii średniowiecznej, a stosuje się to nietylko do tekstów łacińskich, ale niekiedy i do polskich, np. we wcześniejszych, bo w końcu w. XIV. pisanych Kazaniach Świętokrzyskich zastosowano w całej pełni system skróceń łacińskich.

Mimo to praca mistrza Jakóba z wielu względów jest bardzo ciekawa nietylko dla historyka rozwoju ortografii polskiej, ale i dla gramatyka, ponieważ Jakób, uzasadniając potrzebę rozróżniania liter, rozróżnia sposoby wymawiania głosek w ówczesnym języku polskim. Pod tym jednak względem nie godzą się poglądy dzisiejszych badaczów: jedni więc przyjmują na wiarę słów Jakóba, że ówczesne samogłoski polskie różniły się iloczasem, t. j. że były krótkie lub długie, inni twierdzą, że dlatego tylko Jakób mówi o długich samogłoskach, ponieważ wiedział o ich istnieniu w języku łacińskim, greckim i czeskim, przeniósł więc nazwę długości na samogłoski tak zwane ścieśnione lub pochylone, jakie istniały w literackim języku w późniejszych wiekach i istnieją jeszcze w większości gwar polskich np. á, é, ó. Sceptycyzm taki rozciąga się niekiedy ina inne wskazówki językowe Jakóba: pomiędzy przykładami na c przytoczył on między innemi wyraz cyż, choć w ogólnopolskim języku i w innych słowiańskich ta nazwa ptaka brzmi czyż; wątpiono o ścisłości Jakóba, dopóki u innego autora nie znaleziono tej samej pisowni. Gdzieindziej Znowu Jakób przytacza również niezwykłe dwie formy, mianowicie sbik, sgaga między przykładami na s: wydawca traktatu Jakóbowego wyraził przypuszczenie, że Jakób »jeszcze« wymawiał [ 66 ]tu s, czyli że »jeszcze« nie zaszła tu asymilacya s do następnej spółgłoski dźwięcznej. Orzeczono, że się obaj z Jakóbem mylą: wydawca nie uwzględnił form innych języków słowiańskich, wskazujących na pierwotne izgaga a więc prapolskie zgaga, a Jakóbowi zarzucono, że i w tym wypadku musiał pomieszać litery z dźwiękami i pod wpływem steb czuł i pisał sbik (z dawnego stbik), co się potwierdza tak samo pisanym i objaśnianym wyrazem zdrów. Krytyk nie uwzględnił tego, że bardzo często w językach słowiańskich miesza się dawne iz- (w znaczeniu łac. ex) i dawne sъ- (w znaczeniu łac. de), łatwo więc mogło się zdarzyć, że w języku polskim było sъgaga, gdy gdzieindziej izgaga; wyraz zdrów Jakób pisze przez z, a natomiast między przykładami na s przed spółgłoską przytacza wyraz sbożny. Mieszanie liter i dźwięków można dopuścić u Parkosza, ale w pewnych tylko granicach: jeżeli przykładami umyślnie dobranymi chce właśnie stwierdzić różnicę między s a z przed spółgłoskami, to z tej różnicy musiał sobie dokładnie zdawać sprawę; a jakim był ścisłym obserwatorem, dowodzi choćby to, że jasno sobie zdawał sprawę z różnicy brzmienia nawet takich dźwięków, których osobnymi znakami wyrazić nie umiał: używa więc jednej grupy dz, ale wyraźnie pisze, że ma ona trojakie znaczenie, t. j. odpowiada dzisiejszemu dz, dź, dż

Reforma ortografii, niefortunnie rozpoczęta przez Jakóba Parkoszowica, znałazła w pocz. w. XVI. naśladowcę w Zaborowskim, a potem z lepszym skutkiem była przeprowadzona głównie przez drukarzy w w. XVI. Ale te czasy nie wchodzą już w zakres naszego obecnego zadania.

Jan Łoś.






This work is in the public domain in the United States because it was published before January 1, 1929.

The author died in 1928, so this work is also in the public domain in countries and areas where the copyright term is the author's life plus 80 years or less. This work may also be in the public domain in countries and areas with longer native copyright terms that apply the rule of the shorter term to foreign works.